Nic tak nie zbliza ludzi jak wspolna przejazdzka pociagiem, zwlaszcza jak maja sobie tak wiele do powiedzenia jak turysci w jednym kraju. Godzinami mozna wymieniac sie informacjami, numerami, przezyciami i doswiadczeniami. Mozna tez psioczyc na czym swiat stoi, ze przedzial wastaych bialasych to ma sie w domu i nie jest wielka atrakcja patrzec na europejskie twarze ponadziewane na mniej lub bardziej komiczne stroje "a'la miejscowy". Ja znalazlem sie szczesliwie w pierwszej sytuacji. Ile to ciekawostek maja do powiedzenia koledzy z branzy. Zdecydowanie najlepsze sa pozytywne historyjki ile to mozna bylo sie nawpieprzac za darmo w ledwie wiarzacej koniec z koncem rodzinie nomadow, badz tez mrozace krew w zylach trillery o upartym taksowkarzu, albo wielkim karaluchu pod prysznicem. I tak mijaja godziny , moja jednak uwage przykul niesamowity globetrotterski fetysz: Jacy to iranczycy sa zli i okrutni i w ogole "dzihad, allahu akbar" w glowie, bo nie chca wynajmowac swoich najtanszch hoteli dla biednych turystow indywidualnych. Taki umeczony francuz z dobytkiem na plecach nie po to placi ilesset euro za samolot, zeby teraz nie moc sobie odbic na prawie darmowym noclegu. Baa! Wtedy to zupelnie mija sie z celem, jesli za dwa euro nie mozna sobie kupic polowy ulicy, przejechac sie taksowka i zjesc porzadnego obiadu. Co to za backpacking, jesli ceny sa normalne, a te smakowite promocje zgarniaja jacys biedni iranczycy przyjazdzajacy ze wsi na targ. Zupelnie to bez sensu, lepiej zostac we Francji, przeciez kazdy wie, ze jest tysiac razy ladniejsza niz te wszystkie orienty razenm wziete, i nie bawic sie w przygode po normalnych stawkach. Egzotyka ma byc, ale egzotyka za grosze, moze wrecz to jest wlasnie egzotyka. Szalenstwo za grosze, w jakiej szacie, to juz malo wazne, liczy sie przeciez egzotyka-zmiennosc ciazenia naszego portfela.