Chlodno goszczony przez miejscowego telefoniste, moge dluzej napawac sie pieknem tego miejsca. A jest czym. Posrod widokow wczesniej nakreslonych prechadzaja sie najrozniejsze stroje swiata. Wielokolorowe i matowe, powloczyste i scisle przylegajace do ciala, najwiekszej egzotyki sprawca jest jednak "kosmiczna" konstrukcja damskiej burki. Z poczatku niczym intruz, potem coraz spokojniej moglem przechadzac sie ciaasnymi uliczkami Laft. Obserwujac, czulem coraz bardziej specyficzna atmosfere tego miejsca. Niecodzienna tym bardziej, ze to wlasnie na te dwa dni do wioski przyjechal obcy. Oglada przez migawke, bladzi, wszedzie wtyka nos, usmiecha sie i pozdrawia, a przez rozpalone ciekowoscia oczy przebija naiwna wiara, ze oto wniknal. Poczul, dotknal, jakkolwiek, wazne, ze tego jak jest, jak jest na prawde. Naiwnoscia glowa puchnie.